Zbyszek Zbyszek
379
BLOG

Rozmowa z Bogiem

Zbyszek Zbyszek Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Czy łatwo jest rozmawiać z Bogiem? Co to właściwie znaczy: "rozmawiać z Bogiem"? Czy to się w ogóle nam przydarza? Czy do takich rozmów tęsknimy? Czy kiedykolwiek faktycznie - rozmawialiśmy?

Czy może Bóg przekazuje po prostu swoje pouczenia, naukę, przykazania, rozkazy poprzez wysłanników naznaczonych świętością i autorytetem. Poprzez pisma. Poprzez słowa księdza co niedzielę w kościele, głoszącego przecież "słowo Boże".

Czy w ogóle można rozmawiać z kimś, kogo nie widać, kogo nie słychać, kogo w żaden sposób nie można doświadczyć? Czy to jeszcze jest rozmowa czy tylko projekcja wyobraźni wytrenowanej w religijnych zwyczajach?

Pierwszym podejściem do rozmowy z Bogiem jest modlitwa. W znakomitej większości przypadków modlimy się słowami, których zostaliśmy nauczeni. Modlitwa zatem to różaniec, to "Ojcze nasz", to słowa rozmaitych nabożeństw i modlitw. Piękne i ważne słowa powtarzane przez nas ze szczerą intencją. Ale czy to jest już rozmowa? Czy prędzej nabożne oddawanie czci? Pewna specjalna postawa skierowana ku Bogu?

Ale czy z Bogiem wypada w ogóle rozmawiać inaczej? Bez owej specjalnej postawy? Bez uklęknięcia, bez złożenia rąk, bez wizyty w kościele (choć to już niekoniecznie)? Czy bez tego wszystkiego można do Boga się odzywać? Czy nie jest to okazaniem mu braku czci i należnego szacunku? - Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Że będziesz Boga traktował ot tak? Jakby stał obok ciebie? - pytał retorycznie ksiądz w trakcie kazania.

Myślę, może opacznie, że jednak można. Kto wie, może nawet warto i potrzeba. Mówić do Boga całkiem po prostu. Zwykłymi słowami, zwykłymi emocjami, w całkowicie dowolnych momentach i postawach, tak jakby był po prostu obok, a nie nad nami, panujący, władający, unoszący się sędzia.

Drugim podejściem do rozmowy z Bogiem będzie więc najbardziej podstawowe wyrażanie swoich myśli, bólu, nadziei, pretensji, rozterek, wyrazów miłości. Mówienie do niego po prostu o wszystkim. Tak jak do najbliższego przyjaciela, któremu o wszystkim można powiedzieć, czasem więcej niż komukolwiek innemu pozornie bliskiemu. Takie mówienie oznacza zniesienie barier, granic, lęku, obaw, hamulców. Oznacza otwarcie się na osobę do której się mówi. Pokazanie się dokładnie ze wszystkim czym się jest, ze wszystkimi ułomnościami i wszystkimi, niebywałymi czasem i niedostrzeganymi, zaletami.

Ale to wciąż, to pierwsze i drugie podejście, to komunikacja jednostronna. Mówimy coś do Boga, wysyłamy komunikaty w jego kierunku. Co z kierunkiem zwrotnym? Jak Bóg mówi do nas?

Próbą zrozumienia, co Bóg mówi do nas, jest słuchanie "słowa Bożego", głoszonego przez osoby konsekrowane. Ksiądz mówi, słowa padają w przestrzeń osłoniętą murami kościoła, dziesiątki głów i uszu je odbierają. Czy to mówi Bóg, poprzez księdza?

To poważne pytanie. Pytanie, czy ksiądz może błądzić, czy może mówić kazanie, które wcale nie ma w sobie natchnienia, które jest obębnieniem obowiązku, zbiorem komunałów i szlachetnie brzmiących sformułowań, które nawet społeczności nic nie przynoszą? Czy może być po prostu błędem? Błędną nauką, która się księdzu zdaje słuszną, ale wiadomo - tylko człowiek.

Z drugiej strony trudno wskazać, gdzie się mieszczą usta Boga, z których mógłbym się wydobyć dźwięk docierający do nas w formie jego słów. Bóg nie ma takich ust. Nie jest dostojnym, przebywającym wśród obłoków mężczyzną z Kaplicy Sykstyńskiej. Jedyne usta, które Bóg posiada to usta ludzi i to poprzez ludzi i ich słowa może swoje słowa wyrażać. Więc może być tak, że to co ksiądz mówi, pochodzi od Boga.

Chcemy jednak czegoś osobistego, czegoś, co byłoby tylko do nas, co dotyczyłoby nas samych i naszego życia. Czy Bóg może jakoś do nas mówić inaczej? Bardziej bezpośrednio?

Kolejna próba to odczytywanie woli Bożej z doświadczeń naszego życia. Bóg komunikuje się z nami poprzez nasze własne doświadczenia. Poprzez to, co się nam wydarza. Musimy rozumieć nasze życie w kontekście nauki Bożej. To silne i zakorzenione w Starym Testamencie przekonanie, że przypadki życia są komunikatem Boga dla nas. Tylko trzeba to zrozumieć, trzeba to odczytać, trzeba odnaleźć znaczenie.

To podejście wydaje mi się ryzykowne i łatwo prowadzące na manowce. Cóż bowiem Bóg komunikował Hiobowi w trakcie pasma jego nieszczęść i udręki? Jaki komunikat miał dla tych, na których zwaliła się wieża w Siloe? Czy byli większymi grzesznikami od innych? Nie przecież. Czy Bóg inaczej traktuje dobrych, a inaczej złych? W to wierzymy, a przecież Bóg zsyła deszcz i na dobrych i na złych. Więc może całe to zajęcie, ta czasem dość rozpaczliwa próba odczytywania własnego życia i doświadczeń jako komunikatu od Boga, to błąd. Może to tylko nasze projekcje i wymysły. Może to co się nam wydarza jest po prostu pochodną naszych zachowań, zachowań innych ludzi i procesów natury?

Więc szukając tego, co Bóg nam komunikuje sięgamy po Pismo Święte. Uczeni jesteśmy, że Bóg do nas mówi poprzez swoje słowo zapisane w Biblii. Kościół przez całe wieki odstręczał wiernych od czytania Pisma Świętego i pewnie nie bez racji. Co innego bowiem Pismo, co innego życie. Bo przecież żony nie są poddane mężom we wszystkim, a biskup nie jest mężem jednej żony. Pismo bowiem trzeba rozumieć, a nie po prostu czytać. Ale rozumieć to znaczy interpretować, a interpretować to znaczy czasem wyciągać znaczenia inne do tych, jakie literalnie wynikają ze słów Biblii. Orygenes jeden z mistrzów teologii przekonał się boleśnie o tym dokonując kastracji.

Wszystkie te jednak metody i podejścia nie są w sumie rozmową. Rozmowa to taniec, wzajemny przepływ, bieżący kontakt. Nazywamy rozmową nasze formy zwracania się do Boga oraz różne formy pouczeń lub własnego wnioskowania o nich z życia lub lektury Pisma Świętego. Tak silnie chcemy, nazwać to rozmową, że nie dopuszczam prostego wniosku, że to nią jednak jeszcze - nie jest.

Więc może przestać mówić. I przestać nasłuchiwać słów. Może rozmowa z Bogiem może odbywać się jeszcze na jakimś innym poziomie, całkiem pozasłownym albo może raczej - przedsłownym. Bo przecież matka rozmawia z dzieckiem w jej łonie i w jakiś niewytłumaczalny sposób przekazuje mu, swoje emocje, nadzieje, miłość czasem lęki. I to dziecko też coś przekazuje matce. Nie jest po prostu przedmiotem odbierającym sygnały.

Więc może można tak rozmawiać z Bogiem, przedsłownie i pozasłownie. Może można dać się ogarnąć i przeniknąć. Znieść wszystkie bariery, zostawić gdzieś po drodze własne myślenie i otworzyć się. Może z Bogiem można rozmawiać poprzez miłość? Ale taką pełną. Może tylko w takiej rozmowie jest sens. Cisza wtedy nie jest pustką ani milczeniem. Odwrotnie zupełnie staje się pełnią pełną wymiany, relacji, bycia z sobą, komunikacją przerastającą wszystko o czym można pomyśleć. I może to właśnie jest rozmowa z Bogiem, którego myśli nie są naszymi myślami, a słowa naszymi słowami.

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo