Zbyszek Zbyszek
862
BLOG

Hejt, hejt, hejt!

Zbyszek Zbyszek Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Mowa nienawiści stała się ostatnimi czasy wygodnym zjawiskiem do piętnowania. Trzeba ją wskazywać, ukazywać, niszczyć. Trzeba ją ograniczać, środkami organizacyjnymi i wdrożyć procedury prawne. Trzeba z tym pojęciem walczyć.

I tak jest w istocie, choć samo pojęcie, samo tłumaczenie "mowa nienawiści" jest nad miarę poprawne, zniekształcające w ten sposób oryginalną treść słowa. Bo hejt to oczywiście angielskie hate, a "hate" to zwykłe, stare "nienawidzieć".

Hejt w Polsce ma generalnie tło polityczne i religijne. W telewizji, w gazetach, w portalach internetowych, w wypowiedziach setek tysięcy ludzi pod własnymi nazwiskami lub anonimowymi nickami faluje i kołysze się ocean nienawiści. Ludzie wzajemnie nakręcają się, napawają. Hejt ma zadziwiającą cechę - jest skuteczny. W oparciu o hejt przecież, zniszczono wcześniej jedną ze stron politycznego sporu. Hejt pomógł potem w odwróceniu politycznej karty.

Bezwstydne, odczłowieczające, pozbawione hamulców ataki na "bydło", wezwania do dorżnięcia "watahy", nigdy nie doczekały się potępienia i zidentyfikowania jako hejt. Wtedy, dla jednej strony sporu, były szlachetnym środkiem w walce z bezwzględnym zagrożeniem. I tak dzieje się w drugą stronę. Gdy okładana hejtem część społeczeństwa sięgnęła w końcu po tę broń, gdy z klawiatur, z ust, z wystąpień wylała się rzeka pogardy i nienawiści w drugą stronę, wtedy odkryto dopiero hejt. Odkryto słusznie, tyle że za późno.

Hejt jest narkotykiem. Po tym narkotyku, człowiek staje się pobudzony. Ma znacznie więcej energii, energii która pcha go do działania, czy to faktycznego, czy w warstwie komunikacji. To wielka zaleta w społeczeństwie z natury nie skorym do wspólnotowych akcji w czasach pokoju.

Hejt zmienia percepcję. Sprawia, że zgodnie z jego "wibracją" widzimy innych ludzi. Innych ludzi jako zagrożenie, jako wrogów, jako odszczepieńców, jako zwierzęta pozbawione ludzkiej godności. Tak. Przedmioty hejtu nie są już ludźmi, bo człowiek zasługuje na szacunek, zrozumienie czasem miłość. Przedmioty hejtu to przestępcy, nawet gorzej, to właściwie zbrodniarze, którzy chcą nam zrobić coś złego.

Dlatego można nasikać na krzyż, dlatego można nazwać politycznego wroga zdrajcą czy sugerować, że stoi on za masowym morderstwem. Można wszystko. Nie ma hamulców. Bo działanie pozbawione hamulców jest istotą hejtu. Stąd właśnie tyle energii. Bo nie ma wątpliwości, rozterek. Bo już można!

Hejt zawsze występuje w dobrej sprawie. To dlatego obiekty hejtu są złe. Bo on toczy dramatyczną i ostateczną walkę o dobro, którego zagrożeniem są inni ludzie. Więc każdy walczący o jakieś dobro, o jakiś pogląd, o jakąś ideę jest podatny na hejt.

Aby poczuć ten przepływ energii, aby odnieść sukces, którym zawsze jest pognębienie przeciwnika, trzeba hejtowi pozwolić wejść do swojego środka. Trzeba się nim zaciągnąć, trzeba się go napić, skosztować. Jeden zastrzyk w żyłę, w gronie znajomych i przyjaciół raczących się tym "niegroźnym środkiem". I już nie jesteśmy sami. I już jesteśmy żołnierzami "dobrej sprawy". I już jesteśmy lubiani, doceniani. Przez innych, podobnych.

Hejt jak to narkotyk ma "działanie uboczne". Które tak naprawdę jest jego działaniem podstawowym. Bo to nieprawda, że jego celem jest jakiś inny człowiek, czy inni ludzie. Gdy okazujemy pogardę drugiemu, gdy szczujemy go słowami i krzywimy usta literami, główną ofiarą jesteśmy my sami. Tyle, że tego nie widzimy. A nie widzimy, bo hejt zmienia nasz wzrok, nasze postrzeganie, to co i jak do nas dociera.

Hejt to nie jest żaden nowy wynalazek, ostatnio rodzące się zjawisko cywilizacji teleinformatycznej i czasów mocno politycznych. Hejt to pewna wibracja, pewien strumień, pewien istniejący, spójny, kompletny i doskonale zgodny ze sobą, tryb widzenia świata i podejmowania działań. Mówiąc krótko hejt to Zło.

Więc to taki sygnał, żeby być ostrożnym. Bo to Zło nie jest nowe. Nie narodziło się 5, 10 czy ileś lat temu. Ono nie ma wieku i nie ma czasu, w naszych jego kategoriach. Ono jest. I, my chrześcijanie wierzymy, że jest osobowe. I zawsze ma tą jedną cechę, po której można je rozpoznać - oskarża człowieka.

Każdy z nas ma lub miał z nim kontakt. Nie w tym sensie, że był przedmiotem napaści, pogardy, lekceważenia czy wręcz nienawiści. O nie. W tym sensie, że emocje te w stosunku do innych ludzi odczuwał. Nie mamy odpowiedzi na Zło. Osobowe czy nieosobowe jest siłą całkiem nas przekraczającą, swoją mocą, swoją wiedzą, swoim trwaniem. Pomysł, że damy radę z niego wyjść i w pojedynkę czy grupie się od niego uwolnić jest karkołomny.

Jeśli istnieje hejt, jeśli istnieje Zło, to jedyną na nie receptą może być Dobro. Miłość, wolność, życie. A miłość ma tę jedną cechę, po której można ją rozpoznać - próbuje usprawiedliwić człowieka. Zawsze.

Więc receptą na hejt jest dobro. Musimy, niejako na odwrót, zwrócić się kierunku Niego, pozwolić mu wniknąć tam, gdzie sami nie wiemy już gdzie, i stać się jego właśnie "żołnierzami". Pozwolić mu zmieniać naszą perspektywę, nasze myślenie czasem nasze działanie. Możemy zacząć wykonywać małe gesty. Możemy, naprawdę możemy, zacząć. Możemy zacząć inaczej dostrzegać ludzi.

Tych hejterów jako ludzi strasznie biednych. Zaszczutych. Zatrutych. Prawie zabitych. Chodzą jak zombie po tym świecie, siejąc nienawiść, która ich trawi w środku.Tak, trzeba się czasem przed takimi bronić. Tak, czasem nie warto z nimi się zadawać czy wymieniać z nimi słowa. Ale można w nich widzieć zawsze człowieka. Człowieka nieszczęśliwego.

Tymczasem dobro jest odsuwane. Są ważniejsze sprawy. Polityczne, polityczne, obyczajowe. Dobro jeśli już występuje, to w karykaturalnej postaci telewizyjnych "głów", które z ekranu, ekspercko-mentorskim tonem strzelą pozbawiony znaczenia wist o godności człowieka i o tym jak zwalczać hejterów.

Dobro jest realne, tak jak Zło. Nie jest, tak myślę, jego drugą stroną. To podpowiada Wschód, relatywizując już wszystko. Dobro jest. Przyszło nawet na ten świat. Całkiem fizycznie. Oczywiście nie wierzymy, choć deklarujemy że wierzymy, że to właśnie Ono przyszło na świat, 2017 lat temu, w miejscowości przez którą obecnie przebiega mur, wysoki na jakieś 5 metrów, dzielący ludzi. Nie wierzymy, bo jakbyśmy wierzyli naprawdę, to nie mielibyśmy żadnych problemów, dosłownie i pisemnie - żadnych. A przecież je mamy.

To jednak nie przeszkoda. By zaufać. By zaufać Miłości, która chce, byśmy siebie stracili. Chce tego tylko w jednym celu. By mogła nas budować na nowo. Już lepszych, szczęśliwszych, prawdziwszych, większych. Bo Miłość zawsze usprawiedliwia człowieka, zawsze go broni, zawsze go ceni, bo go... kocha. I myślę, nie mamy innego wyjścia, ze świata który napełnia hejt, jak tylko zwrócić się ku Niej i pozwolić, jej na wszystko.

-------------------------------------------------------------------------------------

-----------------------------------------------------------------------------

Blog pielgrzymkowy: [---Link---]

Książka (za darmo): [---Link---]

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości